W zeszłym tygodniu byłam na wystawie kotów jako steward (o roli stewarda można poczytać tutaj: KLIK). Przez dwa dni sporo się nabiegałam i narobiłam, ale atmosfera była bardzo fajna. Mimo, że w temacie kotów jestem kompletnie zielona, to za namową znajomej zgłosiłam się jako steward. I spodobało mi się! Już przejrzałam koci katalog wystawowy, mam więc kilka upatrzonych miejsc w 2013 roku.
Zaczynaliśmy w oba dni o 8.30. Trzeba było umyć klatki, ogarnąć stoliki.. Później ocena kotów, czyli w sumie mycie stolików, rąk swoich i sędziego, bieganie do sekretariatu, zmienianie numerków na tablicy i zapisywanie wyników na kartce (tego już ja nie robiłam na szczęście).
Po przerwie obiadowej rozpoczęły się BISy, gdzie już stewardzi wystawiali koty (ja, psiara, na to najbardziej czekałam - a inni stewardzi tego nie lubili). Nikt mnie nie podrapał ani nie pogryzł, za to zostałam oprychana :P Więc było dobrze.
Co mnie ucieszyło to zdziwienie innych stewardów, że jestem pierwszy raz, a ogarniam co się dzieje. Ha, to było miłe.
Usłyszałam to też od szefowej stewardów, więc radość była podwójna. :P
W sobotę po wystawie dosłownie padłam. O 21. Ze zmęczenia było mi niedobrze, bolała mnie głowa.. Umyłam się i położyłam spać.
W niedzielę było lepiej, jakoś mniej mnie całość zmęczyła - nie wiem dlaczego.
Za nocleg i dostarczanie z miejsca na miejsce dziękuję Adze :P Bo bez jej pomocy pewnie bym się pogubiła. No i pyszne naleśniki, kanapki i karpatka jej mamy..
yad i radgoll |
radgoll miot |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz