
Nieuleczalnie.
Nie wiem ile czasu jej zostało.
Obecnie konsultujemy sposób leczenia. Czy raczej.. zaleczania?
Nie chcę stosować chemioterapii.
Na razie Zmora jest radosna, ma pełno energii i duuuży apetyt.
Trochę szybciej się męczy i ma powiększone węzły chłonne.
Mam nadzieję, ze jak najdłużej zachowa radość z życia. Nie chcę sztucznie przedłużać jej życia, jeśli nie będzie z niego miała radości. Dopóki sama je, wstaje, bawi się i cieszy - jest ok. Staram się nie płakać za bardzo.
Gdy tylko przyszły wyniki wyszłam z pracy i pojechałam do niej. Zadzwoniłam do chłopaka i pojechaliśmy nad Rusałkę. Obeszliśmy ją dookoła - jakieś 4km.

Ja też jej podmaślam, daję wszystkiego po trochu, nie oburzam się na sępienie jak jem. Nie umiem się na nią złościć. Zmora trochę to wykorzystuje.
Ale, korzystajmy - nie wiemy ile czasu nam zostało.
Obecnie śpi kołami do góry. Nie wie co się dzieje i czemu jestem taka ckliwa. Stara się mnie rozśmieszyć i z tą jej głupią mordą - wychodzi jej. Robi dużo rzeczy specjalnie.
Jest kochana, moja, najlepsza.
W sobotę idziemy dogtrekking w Kościanie. Póki się dobrze czuje. Oby jak najdłużej!